Witajcie.
Dzisiejszy post powstanie bardzo spontanicznie, ponieważ tak naprawdę nie miałam zamiaru o tym pisać jednak chęć wygadania się komuś wzięła górę. Jak wiecie bądź nie, wróciłam na wakacje do swojej rodzinnej miejscowości i rano będąc na spacerze z Chesterem postanowiłam wybrać się nad stawy, miejsce w pewnym sensie bardzo dla mnie szczególne ponieważ wiąże się z nim wiele wspomnień z młodości. Kiedyś często spotykałam się tam z moim pierwszym chłopakiem, chodziłam na spacery z moimi przyjaciółkami i wybierałam się na wieczorny "jogging" z jedną z nich. Dlaczego "jogging"? Ponieważ w sumie nie wiele miało to z nim tak naprawdę wspólnego. Większość czasu zwykle po prostu przegadałyśmy. Jednak nie da się ukryć że były dni kiedy brałyśmy się ostro do pracy i dość długo biegałyśmy. Ale nie o tym. Więc dzisiaj będąc na porannym spacerze z moim psem wybrałam się do tego miejsca i postanowiłam tamtędy przespacerować. Po pewnym czasie doszłam do pewnego miejsca, które było i jest dla mnie miejscem szczególnym, wypełnionym masą wspomnień. Postanowiłam się więc zatrzymać i przypomnieć tamte czasy. Ktoś może pomyśleć, że jest ono szczególne ponieważ przywołuje ono pamięć o mojej pierwszej miłości, jeszcze ktoś może pomyśleć, że przypominam sobie chwile spędzone z przyjaciółką, może nie do końca w tamtych chwilach doceniane, a których teraz mi brakuje. Tak naprawdę jest wiele aspektów dlaczego to miejsce jest dla mnie tak ważne i nie potrafię ich tak jednoznacznie określić. To miejsce zmuszało mnie do refleksji nad tym co było kiedyś a co jest teraz. Stałam tam 50 kilogramów cięższa, 6 lat starsza i zbyt mało pewna siebie aby pomyśleć coś dobrego w tym momencie o sobie. W pierwszej chwili, jedyne co przychodziło mi do głowy było to żebym usiadła tam i zaczęła płakać. Jednak po chwili zrozumiałam, że faktycznie dużo się w moim życiu od tego czasu zmieniło, jednak nie były to tylko te złe rzeczy. Tak naprawdę siedząc tam 6 lat temu, nie przypuszczałam że moje życie będzie wyglądało tak jak teraz. Mam wspaniałego chłopaka który jest dla mnie wielkim oparciem a przede wszystkim w pełni odwzajemnia moją miłość i tak naprawdę po raz pierwszy czują się w pełni kochana. Mam swoje mieszkanie do tego w Poznaniu co kiedyś mogło być dla mnie tylko i wyłącznie marzeniem które pewnie i tak się nie spełni, a już na pewno w nie tak krótkim czasie. Mam psa, wiem że to może śmiesznie zabrzmieć, ale od niepamiętnych lat było to moje największe marzenie, które się spełniło i chociaż wiem, że nie jest idealnie ale kocham go całym sercem i cieszę się z każdego dnia spędzonego z nim. Mam naprawdę wspaniałych rodziców, którzy w tamtym okresie wydawali się zupełnie inni. Mam w sobie tyle siły aby nie poddać się w walce o mój wymarzony kierunek, choć wiem, że nie jest łatwo - nie tylko mi. Jednak wiem że to osiągnę prędzej czy później. Mam tak naprawdę wszystko co mogłoby mi dać szczęście. A jednak cały czas daleko mi do tego uczucia. Może to te "dodatkowe" kilogramy może to ta pewność siebie zgubiły mnie i nie pozwalają być szczęśliwą. Może utracona przyjaźń, która na pozór wydaje się do przeżycia, jednak w rzeczywistości ta pustka gdzieś pozostaje. I nikt nie potrafi w nas wypełnić tego miejsca które zajmował prawdziwy przyjaciel. Często zastanawiam się, czy przyjaźń można odbudować, czy pomimo że nie mamy już kontaktu z niegdyś najbliższą nam osobą potrafimy zaufać jeszcze raz, czy po tych wielokrotnych nieudanych próbach rozmowy, bo przecież było wiele takich tematów o których chciałam z nią porozmawiać, zawsze coś było ważniejsze ode mnie. Wiem, przyjaźń nigdy nie jest łatwa, często zdarzają się nieporozumienia czy konflikty i tak było też w moim przypadku jednak przyszedł czas kiedy takie konflikty nas nawet nie wzruszają nie dają chwili zastanowienia. Nie wiem, nie potrafię sobie odpowiedzieć na to pytanie, mogę tylko dodać, że chciałabym aby to było możliwe. Jednak wiem jedno, nie chciałabym tak zaprzepaścić innych znajomości i chociaż często mamy zupełnie różne zdania na dany temat liczy się to ile razem przeszłyśmy, ile o sobie wiemy i ile tak naprawdę jesteśmy warte same dla siebie.
Często zastanawiam się, dlaczego tak młoda osoba, miała w sobie tyle zapału, chęci, motywacji i samodyscypliny że potrafiła zadbać o siebie, o swój wygląd, przeciwstawić się napadom głodu i niechęcią do ćwiczeń. Skąd ta siła? Dlaczego nie potrafię tego teraz, czy nie jest to już dla mnie tak ważne? Przecież moje życie jest teraz o wiele ciekawsze, wspanialsze i szczęśliwsze niż było wtedy. Wydoroślałam jest zupełnie innym człowiekiem, lepszym. A mimo to, tak wiele brakuje mi do tego co było kiedyś. Stojąc na tych schodkach do stawu i myśląc o tym wszystkim co napisałam kilka razy powtórzyłam w myślach Ania - Change your life, change your life, change your life. I chcę tego, jak niczego innego na świecie. Wiem, że potrafię bo już kiedyś pokazałam że potrafię. Więc mogę pokazać raz jeszcze. Myślę, że dzisiejszy spacer był jakimś przełomem w moim życiu, wiele spraw do mnie dotarło ale też jest jeszcze bardzo dużo na które znaleźć odpowiedzi nie potrafię. Mam nadzieję, że kiedyś na nie odpowiem a przede wszystkim spełnię słowa wypowiedziane dzisiaj. Udowadniając innym i przede wszystkim sobie, że potrafię tak samo jak kiedyś wziąć się za siebie i być w pełni szczęśliwą osobą.
Po powrocie do domu jeszcze jedno zdarzenie dało mi do myślenia. I tak naprawdę nie wiem, dlaczego moja mama weszła na ten temat. A mianowicie powiedziała mi, że kiedy kończyłam gimnazjum była ze mnie strasznie dumna i tak szczęśliwa że nic innego się dla niej tak nie liczyło. Bo miała piękną, zgrabną córkę, która dążyła do spełnienia swoich marzeń, która chciała osiągnąć i osiągała rzeczy które sobie tylko wymarzyła. Chce żeby tak było i teraz. Żeby nie tylko mama była ze mnie dumna ale przede wszystkim ja sama z siebie. Że dostanę się w końcu na wymarzone studia, będę wyglądać pięknie i zacznę nad sobą pracować aby już nigdy więcej podobne sytuacje nie miały miejsca. Bym już nie traciła ani jednego dnia życia użalając się nad sobą, tylko szła do przodu z ogromną pewnością siebie i zadowoleniem, że dokonałam czegoś co wydawało mi się niemożliwe.
I ty również nigdy się nie poddawaj, bądźmy z siebie dumne!
Change your life.
PS. Przepraszam za błędy stylistyczne jakie popełniłam w tekście i przede wszystkim za jego długość. Ale same rozumiecie.
Trzymam za was kciuki kochane! Nie poddawajcie się! :)
Po paru latach zawsze wspomina się z nostalgią czasy dorastania - nie ma w tym nic dziwnego. Według mnie cudowne jest to że mimo nadprogramowych kilogramów nie zamykasz się na miłość, nie odkładasz życia "na później". Schudnięcie na pewno poprawia zdrowie i samopoczucie ale walka z kilogramami nie jest najważniejsza.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że uda Ci się odbudować swoją dawną przyjaźń - może nie będzie już taka sama, bo jesteście innymi osobami, ale to tylko doda jej wartości.
pozdrawiam
Pięknie napisane, dobrze jest czasem wyczucić coś z siebie 'na papier'. :) :*
OdpowiedzUsuńNie wiem czy to przychodzi z wiekiem, ale ja coraz bardziej jestem zadowolona z siebie. Ba nie chciałabym być nikim innym. Plany i marzenia były inne, a teraz jestem szczęśliwą osobą pomimo, że nie wszystko szło tak jak chciałam. Śliczny wpis ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia : ) I Tobie, i sobie ; )
OdpowiedzUsuńPrzyjaźń ta prawdziwa, nigdy nie umiera. Czasem tylko trzeba schować dumę do kieszeni, nie unosić się i uszanować inne zdanie drugiej osoby. Także odbuduj to co przez ostatnie lata zaprzepaściłyście.. może to będzie pierwszym krokiem do 'change your life' :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia, trzymam kciuki :)
Ehhh, nie załamuj się.
OdpowiedzUsuńWarto mieć marzenia, warto je spełniać.
Powodzenia w życiu - dasz radę..